niedziela, 12 kwietnia 2015

Ruiny Tannebergu i ponownie Odenwald

Wczoraj nasz naczelny synoptyk wyprognozował - i w dodatku słusznie! - że pogoda będzie średnia, a do tego będzie wiać, więc zmieniliśmy plany i zamiast ruszać na zwiedzanie jakiegoś większego miasta, skoczyliśmy na krótki spacer po Odenwaldzie. Za cel wybraliśmy ruiny zamku Tannenberg.

Tannenberg (nazwa oznacza Jodłową Górę, aczkolwiek żadnych jodeł nie widzieliśmy) nie ma oczywiście nic wspólnego z Grunwaldem, to po prostu jeden z wielu zameczków na szczytach Odenwaldu. Zbudowany w XIII wieku zdążył się już od tego czasu solidnie rozsypać. Wyjątkowo za jego zburzenie nie odpowiadają Francuzi (którzy swego czasu rozwalili wszelkie budowle obronne, jakie udało im się zdobyć w okolicy), a sami Niemcy - był to jeden z pierwszych zamków zniszczonych za pomocą broni palnej w 1399 roku. Potem służył miejscowym jako źródło kamienia do budowy domów.

 Roboty budowlane nadal trwają


Odbudowane ruiny Tannebergu

W efekcie jest w znacznie gorszym stanie niż Burg Frankenstein, który odwiedziliśmy miesiąc temu. Zresztą to, co teraz widać, i tak jest w dużej mierze odbudowane kilkadziesiąt lat temu. I chyba na tym nie koniec, bo nawet w sobotę jakiś pan zajmował się murarką... 

Panorama ze szczytu

Tak więc same ruiny to nic specjalnego, aczkolwiek jest mały teren rekreacyjny, więc nadaje się na wycieczkę z piknikiem. Sam spacer też był udany, w lesie widać już znacznie więcej zieleni niż przy poprzedniej naszej wizycie w Odenwaldzie. 
Stare drogowskazy na szlaku


Szlak malowniczy, ale buczyna dopiero zaczyna się zazieleniać

Spotkaliśmy też kilku przedstawicieli miejscowej fauny, a niektórzy nawet dali się sfotografować. Kruk ciekawie nawoływał (chyba dawał sygnały godowe), a wiewiórka jak w Łazienkach - nic się nie bała i podchodziła sprawdzić czy czegoś do jedzenia nie mamy.


Kruk i wiewiórka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz