środa, 4 marca 2015

Michelstadt

Michelstadt to malownicze, ale też dosyć senne miasteczko w odenwaldzkiej dolinie. Typowa dla okolicy architektura i kręte uliczki są wizytówką miasta. Jeśli jest się w okolicy, to na pewno warto zajrzeć do tego miasta. My mieliśmy do przejechania kilkadziesiąt kilometrów, ale z pewnością było warto. Tym bardziej, że był to ostatni weekend karnawału i trafiliśmy w związku z tym na festyn.

Zapowiadając bloga - chyba na Fecebooku - pisaliśmy, że będzie dużo muru pruskiego. Trochę było go już wcześniej (np. przy okazji wpisu o Lorsch czy Heppenheim), ale dopiero w Michelstadt zobaczyliśmy niemal całą starówkę w ten sposób zbudowaną. Wygląda świetnie, nawet jeśli nie wszędzie stan budynków jest idealny. Niemniej większość miasteczka jest zadbana i prezentuje się doskonale. Trochę tylko szkoda, że tynkowanie jest tradycyjne - głównie białe, czasem żółte... w Alzacji świetne były budynki w różnych kolorach.




Rzut oka na Michelstadt

Mimo, iż jest to stare miasteczko (pierwsze wzmianki o nim pojawiły się w 741 roku), a sama zabudowa też jest wiekowa, to mieliśmy wrażenie trochę wiejskiego charakteru miejscowości; zapewne trochę za sprawą samych budynków przypominających bardziej wiejskie domy, a nie kamienice. Dość spokojna atmosfera i niewiele ludzi (poza rynkiem) też mogło mieć znaczenie. Niemniej podobało nam się. 




Uliczki i domy w mieście

Najciekawszym budynkiem w mieście jest XV-wieczny ratusz z podcieniami. Nieduży, ale ładny, stoi na równie niewielkim rynku. Niestety nie za bardzo można było go obejrzeć z bliska, bo był ogrodzony z okazji festynu i wokół niego koncertowała się główna aktywność uczestników zabawy. 





Ratusz na niewielkim rynku

Oprócz ratusza i licznych budynków z muru pruskiego w mieście znajdują się też resztki murów miejskich (z tak zwaną Wieżą Złodziei) i XV-wieczny kościół, który oczywiście - jak to w niemieckich miastach bywa - był zamknięty, więc tylko obejrzeliśmy go z zewnątrz. 


Późnogotycki kościół miejski


 Kamienica "Dom Słoni"


Mury miejskie, na dolnym zdjęciu z prawej Wieża Złodziei

Odrębną atrakcją był sam festyn. Była muzyka, sporo grup (z różnych okolicznych miejscowości) poprzebieranych w historyczne stroje wojskowe, wystrzały z armaty, inscenizacja szturmu na ratusz, parada czy inscenizacja z udziałem dzieci i człowieka grającego rolę burmistrza (widać go w oknie na pierwszym zdjęciu). Do tego miejscowe piwo, grochówka i niemiecka kiełbasa. Szkoda, że nie było cieplej - w zastanych warunkach niezbyt mieliśmy ochotę siedzieć w miejscu, więc zachodziliśmy na rynek co jakiś czas i śledziliśmy postępy w rozwoju wydarzeń na rynku. 




Festyn na rynku

Trzeba przyznać, że czasem zwiedzamy trochę po omacku, bo w posiadanych przez nas przewodnikach nie ma wiele o małych miejscowościach, więc zdajemy się na narzędzia internetowe i porady miejscowych znajomych. W efekcie czasem coś odkrywamy już na miejscu, a kiedy indziej do czegoś nie docieramy. Tak było w przypadku Michelstadt - przegapiliśmy położony na uboczu kościół romański (jeden z najstarszych w Niemczech) oraz ruiny zamku. Jeśli będziemy jeszcze w okolicy - a pewnie będziemy, bo przy okazji przejeżdżaliśmy przez Odenwald (czyli miejscowe górki) i nas urzekły, więc w cieplejszym terminie wybierzemy się na wycieczkę pieszą po nim - to nadrobimy te zaległości.




Parada

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz